środa, 26 czerwca 2013

ROZDZIAŁ 8

Kiedy dojechaliśmy do domu Megan, było już po 20. Nikogo jeszcze u niej nie było, a ona biegała po domu krzycząc, że jest spóźniona. 15 minut później była już gotowa i wyglądała jak zawsze super. W międzyczasie przyszła Nina z chłopakami.
- To gdzie dzisiaj się bawimy? - zapytał Dennis.
- Otworzyli jakiś nowy klub, trzeba go sprawdzić. - odpowiedziała mu Megan otwierając drzwi w samochodzie.
W klubie było już sporo ludzi, ale na szczęście, Megan pomyślała o wszystkim i zarezerwowała nam lożę.
- Chcecie coś do picia? - zapytał John.
- Ja na razie biorę tylko piwo. - odpowiedział mu Dennis.
- Ja też. - rzucił Justin.
- A wy dziewczyny? - spojrzał w naszym kierunku John.
- Ja nic nie chcę, może później. - powiedziała Nina.
- Piwo. - krótko rzuciła Meg. Przypuszczam, że znowu się pokłócili.
- Okej, to ja też. - powiedziałam jako ostatnia.
- Pięć piw, ok. Nina, jesteś pewna,że nich nie chcesz? - dopytywał John wstając.
- Tak, dzięki.
Po wypiciu stwierdziłam, że tyle mi wystarczy, natomiast reszta poprosiła kelnerkę o drugą kolejkę.
- To my idziemy tańczyć. - oświadczyła Nina chwytając mnie za rękę. - No wstawaj!
Muzyka była naprawdę super. Mimo zmęczenia, nie schodziłyśmy z parkietu, bo nogi same nam tańczyły. Spędziłyśmy w tańcu naprawdę dużo czasu. Nagle poczułam, że ktoś obejmuje mnie w pasie. Uśmiechnęłam się do siebie będąc pewna, że to Justin. To co zobaczyłam kiedy odwróciłam się przodem do chłopaka, zaskoczyło mnie do granic możliwości. Stojący przede mną Justin był zalany w trupa!
- Ile ty wypiłeś?! - próbowałam przekrzyczeć muzykę.
- Mało.. - zaśmiał się głupio.
- Właśnie widzę. Lepiej stąd chodźmy! - pociągnęłam go w stronę wyjścia.
- Nie - szarpnął mnie do siebie. - Zostańmy i zatańczmy. - uśmiechnął się. Jak mam tańczyć z chłopakiem, który giba się w każdą stronę?!
- Justin, ty ledwo stoisz na nogach! - zachichotałam.
- Mmm, uwielbiam twój chichot. - powiedział przysuwając się do mnie.
- Justin! - śmiałam się kiedy trącał nosem moje policzki.
- Zatańcz ze mną, proszę.- uśmiechnął się. No i jak ja mam mu odmówić?
- O ile dasz radę. - zaśmiałam się.
Chłopak złapał mnie w talii i przysunął do siebie, a ja położyłam dłonie na jego karku. Tańczyliśmy tak przez kilka piosenek, nie zwracając uwagi na to, że tempo granych kawałków jest o wiele szybsze. Justin co chwilę skradał buziaka z moich ust, na co reagowałam śmiechem.
- Chodź usiądziemy. - powiedziałam kładąc dłonie na dłoniach Justina. Tym razem nie stawiał oporu, więc ruszyliśmy w stronę loży.
Kiedy siedzieliśmy, kilka metrów od nas zauważyłam Ninę tańczącą z Dennisem, który tak jak Justin, był nieźle wstawiony.
- Widzę, że nie tylko ty masz słabą głowę. - zaśmiałam się wskazując na tańczącą parę.
- Ojj, raz na jakiś czas można zaszaleć. A co do słabej głowy, Megan wygrała.
- Cholera, gdzie ona jest? Całkiem o niej zapomniałam. - przeraziłam się na samą myśl, że coś jej się stało.
- Najprawdopodobniej jest w drodze do domu. Spokojnie, John się nią zaopiekuje. - zaśmiał się.
Głupia Meg, zawsze pije do upadłego, dosłownie.
- Mój Boże, można się było tego po niej spodziewać. - przewróciłam oczami.
Justin wciąż nie przestawał się śmiać, przez co i mnie rozśmieszał.
- Błagam, idźmy już. - usłyszałam Ninę. - mam dosyć tego oto gościa, który schlał się jak głupi i ciąglę powtarza mi jak bardzo mnie uwielbia. - wywróciła teatralnie oczami.
- Racja, chyba już na nas pora. - zaśmiałam się.

- John wziął samochód, musimy iść pieszo. -zauważył Justin kiedy wyszliśmy z klubu.
- Okej, to na razie. Dzięki za imprezę! - zaśmiał się Dennis.
- Yyy, Nina.. jesteś pewna, że poradzimy sobie osobno? - zapytałam widząc jak nasi chłopacy próbują przybić sobie piątkę.
- Nie wiem.. Musimy próbować. Jak coś, jestem pod telefonem. Daj znać jak będziesz w domu.
- Okej, pa. Powodzenia! - zaśmiałam się i uścisnęłam przyjaciółkę.
Na szczęście, alkohol powoli wyparowywał z organizmu Justina więc już nieco lepiej radził sobie z trzymaniem pionu.
- Kochanie, ale mój dom jest tam. - wskazał w przeciwnym kierunku do tego, w którym szliśmy.
- Chyba nie myślisz, że w takim stanie pójdziesz do domu? -spojrzałam na niego jak na idiotę.
- A gdzie?! - wytrzeszczył na mnie oczy.
- Do mnie, a gdzie?!
- Żartujesz? Przecież ja spokojnie mogę iść do siebie, jestem trzeźwy. - powiedział potykając się o własne nogi.
- Właśnie widzę. Idziemy do mnie i nie masz nic do gadania! - powiedziałam zirytowana.
- Stanowcza - poruszył teatralnie brwiami. - podoba mi się. - Na jego wypowiedz oboje wybuchnęliśmy śmiechem.

Do domu doszliśmy po prawie półgodzinnym spacerze. Byłam wykończona jak nigdy.
- Chcesz coś do picia albo do jedzenia? - zapytałam zapalając światło w salonie.
- Nie, dzięki. - odpowiedział Justin. Po jego minie stwierdziłam, że jest tak samo zmęczony jak ja.. albo pijany.
- Okej, ja idę się wykąpać, a ty możesz poczekać w moim pokoju.
- Jasne. - uśmiechnął się do mnie.
Zabrałam do łazienki wszystkie moje rzeczy i wzięłam szybki prysznic. Wycierając włosy zastanawiałam się co mam zrobić z Justinem. Znamy się kilka miesięcy, jesteśmy razem tydzień a ja mam z nim spać?! Przecież mama dostanie zawału jak zobaczy nas rano w jednym łóżku. Coś się wymyśli - stwierdziłam i wyszłam z łazienki.
- Możesz iść się odświeżyć, ale nie mam do zaoferowania ci żadnych męskich ciuchów, więc musisz spać w tym co masz na sobie. - powiedziałam do Justina ale nie odpowiedział. Kiedy odwróciłam się, żeby zobaczyć co robi, moim oczom ukazał się śpiący na moim łóżku chłopak. Uśmiechnęłam się do siebie na ten słodki widok.
- Justin? - szturchnęłam go w ramię. - Ej no, Justin obudź się.
- Mhm. -zamruczał a ja wybuchnęłam śmiechem.
- Weź się chociaż rozbierz! - nie przestawałam go szturchać.
- Mam się rozebrać? - zaśmiał się przez sen.
- Tak, ściągnij kurtkę. Chcę cię przykryć. - na szczęście wykonał moje polecenie.
- Nienawidzę cię! - powiedziałam kładąc się pod kołdrą i zwalając na niego koc. - Przykryj się tym.
- Mhm. - powtórzył znów zasypiając.
Usnęłam zaraz po tym, jak Justin przysunął się do mnie i lekko objął ramieniem. Nie żeby obudziło to motylki w moim brzuchu czy coś..

Czułam, że powinnam już się obudzić, ale byłam tak zmęczona wczorajszą imprezą, że nie miałam siły nawet otworzyć oczu. To Justin powinien mieć kaca, nie ja. Cholera, Justin! Szybko otworzyłam oczy i rozejrzałam się wokół siebie w poszukiwaniu chłopaka. Na szczęście jeszcze spał więc miałam chwilę, żeby się ogarnąć. Szybko wyskoczyłam z łóżka i poszłam do łazienki. W duchu dziękowałam Bogu, że obudziłam się przed Justinem. Jak zawsze rano, wyglądałam jak czarownica. Umyłam zęby a  rozczesane włosy spięłam w niechlujnego koka, na koniec twarz posmarowałam kremem nawilżającym. Lepiej nie będzie - pomyślałam i wyszłam z łazienki po ciuchy.
- Ładnie wyglądasz kiedy śpisz. - podskoczyłam kiedy usłyszałam głos Justina.
- Chcesz żebym dostała zawału? - odwróciłam się do niego. - Alee.. przecież obudziłam się pierwsza.. - przypomniałam sobie.
- Przebudziłem się wcześniej bo strasznie mnie suszyło. - uśmiechnął się. - Przy okazji, nie chciałem cię budzić więc pozwoliłem sobie sam wziąć wodę z kuchni.
- Jas..sne.. Ale.. o Boże.. - przerażenie i panika zawładnęły mną w stu procentach. Justin widział mnie śpiącą! Na pewno miałam otwartą buzię! Mógł mi tego nie mówić.
- Coś nie tak? - uśmiechnął się do mnie.
- Nie, nie.. Wszystko w porządku. - uśmiechnęłam się sztucznie. - Chcesz skorzystać z toalety?
- O tak, chętnie. Jeśli dobrze pamiętam, wczoraj zasnąłem od razu jak weszliśmy do domu? - spojrzał na mnie pytająco.
- Dokładnie tak. - zaśmiałam się na to wspomnienie. - W łazience jest wszystko do odświeżenia. Ja w tym czasie zrobię jakieś śniadanie. - uśmiechnęłam się.
- Okej. - odpowiedział Justin wstając.
Kiedy zniknął za drzwiami łazienki ubrałam się szybko i poszłam do kuchni.

Weszłam do kuchni żeby przygotować śniadanie dla mnie i Justina. Boże, jemy razem śniadanie. Justin spał u mnie. W moim domu. W moim łóżku. Ze mną! Może kiedyś w to uwierzę.
- Przepraszam za wczoraj. - powiedział Justin stając w drzwiach kuchni.
- Nie masz za co przepraszać, po prostu zaszalałeś - zrobiłam cudzysłów w powietrzu mówiąc zaszalałeś i zaczęłam się śmiać.
- Taa, i musiałam się zajmować moimi zwłokami. Naprawdę mi głupio. - popatrzał na mnie ze skruchą.
- Każdemu może się zdarzyć, nie było z tobą tak źle. - uśmiechnęłam się do niego.
- To dobrze. - odetchnął z ulgą i podszedł do mnie i pocałował mnie lekko w policzek.
- Co chcesz na śniadanie? - zapytałam i w tym momencie usłyszałam otwierające się drzwi wejściowe. Mama wróciła.

_________________________________________________________________________________
Nawet nie wiem jak mam się wytłumaczyć za to, że tak długo nie było rozdziału. Nie mam nic na swoją obronę. Po prostu Was przepraszam, o ile ktokolwiek jeszcze tu zajrzy.
Nie mówię kiedy następny rozdział, bo i tak pewnie dodam w późniejszym terminie.
Dziękuję @xbelievexx3 za motywację do pisania! <3
A wszystkim innym za ponad 2000 wyświetleń! <3

Mojego twittera znacie, więc wiecie gdzie mnie szukać ;)
Do kolejnego!




sobota, 1 czerwca 2013

ROZDZIAŁ 7

Dzisiaj mija tydzień od kiedy jesteśmy z Justinem razem. Z tej okazji postanowiliśmy pójść do kina, a później gdzieś jeszcze.
- Więc na jaki film idziemy? - zapytał Justin kiedy staliśmy pod kinem.
- Właściwie dla mnie to obojętne, ty wybierz. - uśmiechnęłam się do niego.
- Co powiesz na "Sinister"?
- O czym to? - zapytałam.
- Jakiś horror, ponoć naprawdę dobry. - uśmiechnął się do mnie szeroko. Wiem jak bardzo uwielbia horrory.
- O nie nie nie, nie tym razem! Wybierzmy coś innego, proszę. - zrobiłam oczy na szczeniaczka.
- Właściwie dla mnie to obojętne, ty wybierz. - śmiejąc się powtórzył moje słowa. - To może "Juno"? Nie wiem co to ale..
- O tak, chodźmy! Nina mówiła, że jest świetny.
Film był o młodej dziewczynie, która zaszła w ciążę i mimo trudnej sytuacji w jakiej się znalazła, świetnie sobie poradziła. Od razu stwierdziłam, że ja nie przeżyłabym takiego czegoś. Było wiele śmiesznych wątków, przez które śmialiśmy się z Justinem na całą salę kinową.
- I co, Nina miała rację, nie? - zaśmiałam się kiedy wyszliśmy z kina.
- Nie w moim stylu, ale rzeczywiście dobry.
- Dobrze, że my nie mamy takich problemów. - powiedziałam nie zastanawiając się nad moimi słowami.
- Jestem pewny, że świetnie byśmy sobie poradzili. - uśmiechnął się i mnie przytulił.
- Nie sprawdzajmy tego. - zaśmiałam się lekko na co on przytaknął i pocałował mnie w czoło.

- To gdzie teraz jedziemy? - zapytałam kiedy wsiedliśmy do samochodu.
- Chciałem cię zabrać do restauracji, ale moja mama uparła się, że chce w końcu cię poznać. - przerwał aby zobaczyć moją reakcję. A moje oczy momentalnie się powiększyły.
-Dz.. dzisiaj? - spojrzałam na niego będąc w szoku.
- Tak kochanie, dzisiaj. Obiecała, że przygotuje coś specjalnego. Nie mam pojęcia co to może być, ale na pewno ci posmakuję. Jest naprawdę dobrą kucharką. - zaśmiał się i spojrzał na mnie. Zauważywszy, że wyraz mojej twarzy nie zmienił się od pierwszej informacji, przestał się śmiać. - Coś nie tak skarbie? - powiedział łapiąc moją dłoń.
- Nie, tylko.. ja.. Justina.. - nie mogłam wypowiedzieć żadnego słowa.
- Co takiego? - pogłaskał moją dłoń uspokajająco.
- Justin, co jeśli się jej nie spodobam? To znaczy twojej mamie. - wyrzuciłam w końcu z siebie. Teraz to on był w szoku.
- Żartujesz, prawda? - patrzał na mnie jakbym miała co najmniej milion głów.
- Nie, naprawdę się tego boję. - spuściłam głowę w dół.
- Kochanie, moja mama nie gryzie. - zaśmiał się. - Poza tym, jeszcze cię nie poznała, a już cię uwielbia, naprawdę. Ciągle wypytuje kiedy w końcu cię przyprowadzę.
- A co jeśli mnie pozna i stwierdzi, że nie jestem dla ciebie dobra?
Justin złapał mnie za podbródek i podniósł moją głowę tak, że musiałam na niego spojrzeć.
- Kochanie, nie będzie tak. Pokocha cię tak bardzo jak ja. Bo wiesz, że bardzo cię kocham, prawda? - uśmiechnął się.
- Justin, czy ty właśnie wyznałeś mi miłość? - powiedziałam będą w przeogromnym szoku.
- Tak, właśnie tak. - uśmiechnął się "tym" uśmiechem. - I mogę to powtórzyć jeszcze raz i jeszcze raz i milion razy. - nachylił się w moją stronę i lekko pocałował.
- Też cię kocham. - odpowiedziała kiedy się od siebie odsunęliśmy.
Na Justina twarzy zagościł szeroki uśmiech. Nie żeby coś, ale na mojej też.
- To co, jedziemy? - spojrzał na mnie nie przestając się uśmiechać.
- Mhm.. - odpowiedziałam, a mój stres wrócił.

Kiedy zbliżaliśmy się do domu Justina moje zdenerwowanie wzrosło jeszcze bardziej. Zauważywszy to, chłopak złapał mnie za rękę i trzymał dopóki nie zaparkowaliśmy na podjeździe. Zanim otworzył drzwi do swojego domu wzięłam kilka uspokajających wdechów, co go rozbawiło.
- Mamo, już jesteśmy. - zawołał kiedy weszliśmy do salonu.
- Zaraz do was przyjdę. - usłyszeliśmy.
Justin rozsiadł się wygodnie na kanapie i poklepał miejsce obok siebie, zachęcając abym do niego dołączyła.
- Chyba pierwszy raz widzę cię taką spiętą. Wszystko będzie dobrze, spokojnie. - poczułam jego uśmiech przy moim uchu.
- Łatwo ci mówić. - rzuciłam.
- Sama się przekonasz. - pogłaskał mnie pokrzepiająco po ramieniu.
- Przepraszam, że musieliście na mnie czekać. - usłyszałam ten sam głos co wcześniej i aż odskoczyłam od Justina. - Miło mi cię w końcu poznać, Kate. - uśmiechnęła się, jak przypuszczam, mama Justina.
- Mi też jest bardzo miło, proszę Pani. - wstałam odwzajemniając jej gest.
- O proszę, mów do mnie Pattie. Chodźcie, przygotowałam coś pysznego.
- I co, na razie nie jest tak źle, co? - szepnął mi do ucha Justin kiedy przechodziliśmy do stołu. W zamian za swoją uszczypliwą uwagę, dostał ode mnie z łokcia w brzuch. Lekko, ale dostał.
- Siadajcie, a ja przyniosę jedzenie. - powiedziała do nas Pattie.
- Pomogę Pani! - uśmiechnęłam się do niej.
- Pattie! - uśmiechnęła się - Chodźmy.
- Więc co mam wziąć?-spojrzałam na nią kiedy znajdowałyśmy się w kuchni.
- Możesz zanieść Justinowi talerze i sztućce żeby je rozłożył? Nie lubi tego robić, więc trochę go podrażnimy. -
- Z miłą chęcią. - zaśmiałam się i wyszłam z talerzami.

- Justin, twoja mama prosi, żebyś się tym zajął. - wskazałam na trzymane przeze mnie rzeczy.
- Jak zwykle. Boże. - wziął się za rozkładanie wszystkiego na stole. Zaśmiałam się cicho, jednak nie umknęło to jego uwadze. - Z czego się śmiejesz? - spytał zdezorientowany.
- Ja? Yy.. z niczego? - udawałam głupią, ale na niewiele się to zdało bo za chwilę wybuchnęłam głośnym śmiechem.
- Kochanie, mów! - powiedział zbliżając się do mnie.
Szybkim teatralnym ruchem zamknęłam buzię na kłódkę i wyrzuciłam za siebie klucz. W tym samym momencie Justin złapał mnie w talii i przyciągnął do siebie, przez co nie zdążyłam uciec do kuchni.
- Więc powiesz mi, czy mam użyć tajnej broni? - po raz drugi dzisiaj uśmiechnął się moim uśmiechem.
- Nie wiem o czym mówisz - uśmiechnęłam się. - Puść mnie, muszę iść pomóc twojej mamie!
Justin nie bardzo się tym przejął i zamiast mnie puścić, złapał mnie jeszcze mocniej.
- Ach tak! Dopiero się poznałyście, a już spiskujecie, ta? - zaśmiał się.
- Jakbyśmy w ogóle śmiały! - śmiałam się jednocześnie próbując wyrwać z jego objęć.
- Cieszę się, że się polubiłyście. - cmoknął mnie. - A i nie myśli, że ci odpuszczam. Jeszcze mi powiesz z czego się śmiałaś. - dorzucił puszczając mnie.
- Bierz się za sztućce! - zaśmiałam się uciekając do kuchni. Tym razem mi się udało.

Pomogłam mamie Justina posprzątać po posiłku. Przygotowany przez nią makaron w sosie serowym to od dziś moje ulubione danie. Podziękowaliśmy jej i poszliśmy do pokoju Justina. Kiedy do niego weszliśmy, chłopak przyglądał mi się uważnie.
- O co ci chodzi? - zapytałam zdezorientowana.
- Sprawdzam czy jesteś cała. Wiesz, moja mama jest taka straszna, że myślałem, że nie zostaniesz w jednym kawałku. - próbował powstrzymać się od śmiechu. Nabija się ze mnie? Proszę, proszę.
- Już? Skończyłeś się nabijać? - spojrzałam na niego spod byka. Przecież to normalne, że miałam obawy przed pierwszym spotkaniem z jego rodziną. Co gorsza, jego taty i rodzeństwa nie było, więc to nie koniec stresu.
- Tak kochanie. - podszedł do mnie i objął mnie w pasie.
Udawałam obrażoną, więc nawet na niego nie spojrzałam.
- Kate.. - wyraźnie wydłużył "a". Nie reagowałam.
- Wiem, że udajesz obrażoną, a w głębi duszy, masz ochotę mnie mocno przytulić - szepnął mi do ucha. OK, skąd on to wie? To jego gra, tak.
- Nie, wcale tak nie jest. - ledwo powstrzymywałam śmiech, ale nie dałam po sobie tego poznać.
- Ach, no okej.. - Justin zrobił się smutny, co trochę mnie zaskoczyło. - cóż.. - zaczął i przerzucił mnie sobie przez ramie. - więc wykorzystam tajną broń. - śmiał się głośno.
Nagle rzucił mnie na swoje łóżko i zaczął gilgotać. Wszystko tylko nie gilgotki, mam je na całym ciele!
- Justin, nie! Proszę nie, nie gilgocz mnie! - krzyczałam, ale on nie zwracał na to uwagi i ciągle się śmiał.
- Powiedz, że nie jesteś na mnie zła. - udało mu się wykrztusić kiedy mnie torturował.
- O serio? Na pewno nie! - próbowałam się wydostać z zasięgu jego rąk.
- No to nie.. - zaczął mnie jeszcze bardziej gilgotać.
Tylko z racji tego, że nie wytrzymałabym tego dłużej postanowiłam się poddać.
- Okej, okej! Mówię! - westchnęłam głośno.
- Co takiego? Mówiłaś coś kochanie? - zaśmiał się.
- Tak!
- Możesz powtórzyć, bo jakoś nie słyszałem? - śmiał się przykładając rękę do ucha, na szczęście przestał mnie gilgotać
- Nie jestem na ciebie zła. - wymruczałam przez zęby.
- Słucham? Nadal nie słyszę. - nachylił się nade mną.
- Omg, nie jestem na ciebie zła, debilu! - krzyknęłam mu do ucha.
- No i na to właśnie czekałem. - uśmiechnął się i pocałował mnie w usta.
Po kilku krótkich pocałunkach, Justin poprosił mnie swoim językiem o wejście na co od razu mu pozwoliłam. Z sekundy na sekundę nasz pocałunek się pogłębiał, aż było mi naprawdę gorąco. Nagle poczułam wibracje w swojej kieszeni. Serio? Teraz? Oboje zlekceważyliśmy mój telefon, nie odsuwając się od siebie ani na sekundę. Jednak ktoś nie ustępował i wciąż do mnie wydzwaniał.
- Justin, muszę odebrać. - powiedziałam przerywając nasz boski pocałunek.
Chłopak wyjął mi telefon z kieszeni i postanowił odebrać za mnie.

- Cześć Megan, co tam? - powiedział do telefonu. A więc to ona postanowiła przerwać nam tę piękną chwilę. - Tak, już ci ją daję.
- Megan? - powiedziałam kiedy Justin oddał mi telefon.
- No hej.. yy czemu Justin odebrał twój telefon? - Zapytała lekko zakłopotana.
- Ym... oglądamy film a telefon leżał na półce koło Justina więc go odebrał. - Chyba właśnie okłamałam jedną z moich przyjaciółek. Gdyby mi wcisnęła taki kit, nigdy bym nie uwierzyła, tym bardziej, że nadal ciężko oddychałam po zbliżeniu z Justinem, który aktualnie kontynuował swoje pocałunki na mojej szyi, tak w ogóle.
- Whatever, słuchaj. Dzisiaj piątek, może byśmy się gdzieś wybrali naszą paczką? Nudzi mi się i w sumie można by się rozerwać trochę, co? - zapytała entuzjastycznie.
- Jasne, czemu nie. Zaraz powiem Justinowi.
- Okej, zadzwonię do reszty. Bądźcie u mnie pod domem około 20, okej?
- Okej, do zobaczenia. - powiedziałam na pożegnanie.
- Pa!

- Co tam? - zapytał Justin kiedy skończyłam rozmowę.
- Megan zaproponowała, żebyśmy gdzieś wszyscy wyszli. No i nie masz wyboru, bo już się zgodziłam. - uśmiechnęłam się do niego słodko.
- Hm no wiesz.. nie wiem.. - zaczął.
- Blablabla, szykuj się bo mamy mało czasu a jeszcze musimy skoczyć do mnie. - cmoknęłam go w usta i zepchnęłam. Dopiero teraz zdałam sobie sprawę z tego, że na mnie leżał.

Kiedy jechaliśmy do mnie, zadzwoniłam do mamy, aby powiedzieć, że wychodzę. Na szczęście się zgodziła a na dodatek mam nieokreślony czas, bo wróci z nocnego dyżuru dopiero rano. Czy ona w ogóle odpoczywa? Za dużo na siebie bierze. Postanowiłam, że porozmawiam z nią o tym przy najbliższej okazji.
Justin siedział na moim łóżku podczas gdy ja szukałam w szafie czegoś, co mogłabym na siebie włożyć.
- Nigdzie nie idę. - powiedziałam odwracając się do niego.
- Co? Dlaczego? - spojrzał na mnie zaskoczony.
- Nie mam w co się ubrać. Cholera. - rzuciłam wściekła.
- Kochanie.. mówisz serio? Z tego co widzę, twoja szafa jest pełna ciuchów. - wskazał na stojący za mną mebel.
- Ale nie ma nic, co mogłabym nałożyć.
- Zaraz coś ci wybiorę. - zaśmiał się i stanął obok mnie przed szafą. - O Boże. - powiedział a ja zachichotałam.
- Widzisz.. a nie mówiłam?!
- Weź to. - wyjął czarne rurki i bordową koszulę. W sumie, dobry wybór.
- Dobry jesteś! - szturchnęłam go odbierając od niego rzeczy i idąc w stronę łazienki. - Zaraz wracam.
Gotowa wyszłam i stanęłam koło łóżka na którym teraz leżał Justin.
- Wstawaj, idziemy. - zaśmiałam się widząc jak udaje, że śpi.
- Mmm, nie chce mi się. - powiedział nie otwierając oczu. - Może zostaniemy tutaj? Masz wygodne łóżko. - zaśmiał się a ja mu zawtórowałam.
- Nie marudź tylko wstawaj, jak będziesz grzeczny, to pozwolę zostać ci na noc. - zaśmiałam się.
- Czy ja kiedykolwiek byłem niegrzeczny? - otworzył oczy i poruszał teatralnie brwiami.
- Wiesz, że żartowałam z tą nocą? - uśmiechnęłam się do niego chamsko. - Wstawaj, za trzy minuty mamy być pod domem Megan! - szturchnęłam go.
- Nie moja wina, że tak długo się szykowałaś.
- Wal się, debilu.
- Oo, jaka chętna. - zaśmiał się, a ja aż się zaczerwieniłam, zdziwiona, że tak odebrał moje słowa. - Używasz tego wyzwiska częściej niż mojego imienia. - dodał.
- Jesteś naprawdę głupkiem, wiesz Bieber?- zaśmiałam się
- I za to cię kocham, Justinku. - powiedział udając mój głos. - Też cię kocham, Kate. - uśmiechnął się i cmoknął mnie w usta.
- Z kim ja jestem, ludzie! - powiedziałam zamykając drzwi mojego domu.

_________________________________________________________________________________
Rozdział miał być prezentem na Dzień Dziecka, ale nie wyrobiłam się w czasie 
więc jest prezentem na Dzień Beliebers ;) 
Spełnienia marzeń związanych z Justinem, tak przy okazji! x
Mam nadzieję, że się podobał i obiecuję, że już niedługo rozdziały będą pojawiać się częściej.
 W nadchodzącym tygodniu niestety nie będę miała czasu na pisanie, ale postaram się w sobotę coś dodać.
Z góry przepraszam za zwłokę.

Przy okazji, liczba wyświetleń wciąż rośnie, a komentarzy niewiele :c
a byłabym za nie naprawdę wdzięczna x
twitter - @onewayyx