środa, 26 czerwca 2013

ROZDZIAŁ 8

Kiedy dojechaliśmy do domu Megan, było już po 20. Nikogo jeszcze u niej nie było, a ona biegała po domu krzycząc, że jest spóźniona. 15 minut później była już gotowa i wyglądała jak zawsze super. W międzyczasie przyszła Nina z chłopakami.
- To gdzie dzisiaj się bawimy? - zapytał Dennis.
- Otworzyli jakiś nowy klub, trzeba go sprawdzić. - odpowiedziała mu Megan otwierając drzwi w samochodzie.
W klubie było już sporo ludzi, ale na szczęście, Megan pomyślała o wszystkim i zarezerwowała nam lożę.
- Chcecie coś do picia? - zapytał John.
- Ja na razie biorę tylko piwo. - odpowiedział mu Dennis.
- Ja też. - rzucił Justin.
- A wy dziewczyny? - spojrzał w naszym kierunku John.
- Ja nic nie chcę, może później. - powiedziała Nina.
- Piwo. - krótko rzuciła Meg. Przypuszczam, że znowu się pokłócili.
- Okej, to ja też. - powiedziałam jako ostatnia.
- Pięć piw, ok. Nina, jesteś pewna,że nich nie chcesz? - dopytywał John wstając.
- Tak, dzięki.
Po wypiciu stwierdziłam, że tyle mi wystarczy, natomiast reszta poprosiła kelnerkę o drugą kolejkę.
- To my idziemy tańczyć. - oświadczyła Nina chwytając mnie za rękę. - No wstawaj!
Muzyka była naprawdę super. Mimo zmęczenia, nie schodziłyśmy z parkietu, bo nogi same nam tańczyły. Spędziłyśmy w tańcu naprawdę dużo czasu. Nagle poczułam, że ktoś obejmuje mnie w pasie. Uśmiechnęłam się do siebie będąc pewna, że to Justin. To co zobaczyłam kiedy odwróciłam się przodem do chłopaka, zaskoczyło mnie do granic możliwości. Stojący przede mną Justin był zalany w trupa!
- Ile ty wypiłeś?! - próbowałam przekrzyczeć muzykę.
- Mało.. - zaśmiał się głupio.
- Właśnie widzę. Lepiej stąd chodźmy! - pociągnęłam go w stronę wyjścia.
- Nie - szarpnął mnie do siebie. - Zostańmy i zatańczmy. - uśmiechnął się. Jak mam tańczyć z chłopakiem, który giba się w każdą stronę?!
- Justin, ty ledwo stoisz na nogach! - zachichotałam.
- Mmm, uwielbiam twój chichot. - powiedział przysuwając się do mnie.
- Justin! - śmiałam się kiedy trącał nosem moje policzki.
- Zatańcz ze mną, proszę.- uśmiechnął się. No i jak ja mam mu odmówić?
- O ile dasz radę. - zaśmiałam się.
Chłopak złapał mnie w talii i przysunął do siebie, a ja położyłam dłonie na jego karku. Tańczyliśmy tak przez kilka piosenek, nie zwracając uwagi na to, że tempo granych kawałków jest o wiele szybsze. Justin co chwilę skradał buziaka z moich ust, na co reagowałam śmiechem.
- Chodź usiądziemy. - powiedziałam kładąc dłonie na dłoniach Justina. Tym razem nie stawiał oporu, więc ruszyliśmy w stronę loży.
Kiedy siedzieliśmy, kilka metrów od nas zauważyłam Ninę tańczącą z Dennisem, który tak jak Justin, był nieźle wstawiony.
- Widzę, że nie tylko ty masz słabą głowę. - zaśmiałam się wskazując na tańczącą parę.
- Ojj, raz na jakiś czas można zaszaleć. A co do słabej głowy, Megan wygrała.
- Cholera, gdzie ona jest? Całkiem o niej zapomniałam. - przeraziłam się na samą myśl, że coś jej się stało.
- Najprawdopodobniej jest w drodze do domu. Spokojnie, John się nią zaopiekuje. - zaśmiał się.
Głupia Meg, zawsze pije do upadłego, dosłownie.
- Mój Boże, można się było tego po niej spodziewać. - przewróciłam oczami.
Justin wciąż nie przestawał się śmiać, przez co i mnie rozśmieszał.
- Błagam, idźmy już. - usłyszałam Ninę. - mam dosyć tego oto gościa, który schlał się jak głupi i ciąglę powtarza mi jak bardzo mnie uwielbia. - wywróciła teatralnie oczami.
- Racja, chyba już na nas pora. - zaśmiałam się.

- John wziął samochód, musimy iść pieszo. -zauważył Justin kiedy wyszliśmy z klubu.
- Okej, to na razie. Dzięki za imprezę! - zaśmiał się Dennis.
- Yyy, Nina.. jesteś pewna, że poradzimy sobie osobno? - zapytałam widząc jak nasi chłopacy próbują przybić sobie piątkę.
- Nie wiem.. Musimy próbować. Jak coś, jestem pod telefonem. Daj znać jak będziesz w domu.
- Okej, pa. Powodzenia! - zaśmiałam się i uścisnęłam przyjaciółkę.
Na szczęście, alkohol powoli wyparowywał z organizmu Justina więc już nieco lepiej radził sobie z trzymaniem pionu.
- Kochanie, ale mój dom jest tam. - wskazał w przeciwnym kierunku do tego, w którym szliśmy.
- Chyba nie myślisz, że w takim stanie pójdziesz do domu? -spojrzałam na niego jak na idiotę.
- A gdzie?! - wytrzeszczył na mnie oczy.
- Do mnie, a gdzie?!
- Żartujesz? Przecież ja spokojnie mogę iść do siebie, jestem trzeźwy. - powiedział potykając się o własne nogi.
- Właśnie widzę. Idziemy do mnie i nie masz nic do gadania! - powiedziałam zirytowana.
- Stanowcza - poruszył teatralnie brwiami. - podoba mi się. - Na jego wypowiedz oboje wybuchnęliśmy śmiechem.

Do domu doszliśmy po prawie półgodzinnym spacerze. Byłam wykończona jak nigdy.
- Chcesz coś do picia albo do jedzenia? - zapytałam zapalając światło w salonie.
- Nie, dzięki. - odpowiedział Justin. Po jego minie stwierdziłam, że jest tak samo zmęczony jak ja.. albo pijany.
- Okej, ja idę się wykąpać, a ty możesz poczekać w moim pokoju.
- Jasne. - uśmiechnął się do mnie.
Zabrałam do łazienki wszystkie moje rzeczy i wzięłam szybki prysznic. Wycierając włosy zastanawiałam się co mam zrobić z Justinem. Znamy się kilka miesięcy, jesteśmy razem tydzień a ja mam z nim spać?! Przecież mama dostanie zawału jak zobaczy nas rano w jednym łóżku. Coś się wymyśli - stwierdziłam i wyszłam z łazienki.
- Możesz iść się odświeżyć, ale nie mam do zaoferowania ci żadnych męskich ciuchów, więc musisz spać w tym co masz na sobie. - powiedziałam do Justina ale nie odpowiedział. Kiedy odwróciłam się, żeby zobaczyć co robi, moim oczom ukazał się śpiący na moim łóżku chłopak. Uśmiechnęłam się do siebie na ten słodki widok.
- Justin? - szturchnęłam go w ramię. - Ej no, Justin obudź się.
- Mhm. -zamruczał a ja wybuchnęłam śmiechem.
- Weź się chociaż rozbierz! - nie przestawałam go szturchać.
- Mam się rozebrać? - zaśmiał się przez sen.
- Tak, ściągnij kurtkę. Chcę cię przykryć. - na szczęście wykonał moje polecenie.
- Nienawidzę cię! - powiedziałam kładąc się pod kołdrą i zwalając na niego koc. - Przykryj się tym.
- Mhm. - powtórzył znów zasypiając.
Usnęłam zaraz po tym, jak Justin przysunął się do mnie i lekko objął ramieniem. Nie żeby obudziło to motylki w moim brzuchu czy coś..

Czułam, że powinnam już się obudzić, ale byłam tak zmęczona wczorajszą imprezą, że nie miałam siły nawet otworzyć oczu. To Justin powinien mieć kaca, nie ja. Cholera, Justin! Szybko otworzyłam oczy i rozejrzałam się wokół siebie w poszukiwaniu chłopaka. Na szczęście jeszcze spał więc miałam chwilę, żeby się ogarnąć. Szybko wyskoczyłam z łóżka i poszłam do łazienki. W duchu dziękowałam Bogu, że obudziłam się przed Justinem. Jak zawsze rano, wyglądałam jak czarownica. Umyłam zęby a  rozczesane włosy spięłam w niechlujnego koka, na koniec twarz posmarowałam kremem nawilżającym. Lepiej nie będzie - pomyślałam i wyszłam z łazienki po ciuchy.
- Ładnie wyglądasz kiedy śpisz. - podskoczyłam kiedy usłyszałam głos Justina.
- Chcesz żebym dostała zawału? - odwróciłam się do niego. - Alee.. przecież obudziłam się pierwsza.. - przypomniałam sobie.
- Przebudziłem się wcześniej bo strasznie mnie suszyło. - uśmiechnął się. - Przy okazji, nie chciałem cię budzić więc pozwoliłem sobie sam wziąć wodę z kuchni.
- Jas..sne.. Ale.. o Boże.. - przerażenie i panika zawładnęły mną w stu procentach. Justin widział mnie śpiącą! Na pewno miałam otwartą buzię! Mógł mi tego nie mówić.
- Coś nie tak? - uśmiechnął się do mnie.
- Nie, nie.. Wszystko w porządku. - uśmiechnęłam się sztucznie. - Chcesz skorzystać z toalety?
- O tak, chętnie. Jeśli dobrze pamiętam, wczoraj zasnąłem od razu jak weszliśmy do domu? - spojrzał na mnie pytająco.
- Dokładnie tak. - zaśmiałam się na to wspomnienie. - W łazience jest wszystko do odświeżenia. Ja w tym czasie zrobię jakieś śniadanie. - uśmiechnęłam się.
- Okej. - odpowiedział Justin wstając.
Kiedy zniknął za drzwiami łazienki ubrałam się szybko i poszłam do kuchni.

Weszłam do kuchni żeby przygotować śniadanie dla mnie i Justina. Boże, jemy razem śniadanie. Justin spał u mnie. W moim domu. W moim łóżku. Ze mną! Może kiedyś w to uwierzę.
- Przepraszam za wczoraj. - powiedział Justin stając w drzwiach kuchni.
- Nie masz za co przepraszać, po prostu zaszalałeś - zrobiłam cudzysłów w powietrzu mówiąc zaszalałeś i zaczęłam się śmiać.
- Taa, i musiałam się zajmować moimi zwłokami. Naprawdę mi głupio. - popatrzał na mnie ze skruchą.
- Każdemu może się zdarzyć, nie było z tobą tak źle. - uśmiechnęłam się do niego.
- To dobrze. - odetchnął z ulgą i podszedł do mnie i pocałował mnie lekko w policzek.
- Co chcesz na śniadanie? - zapytałam i w tym momencie usłyszałam otwierające się drzwi wejściowe. Mama wróciła.

_________________________________________________________________________________
Nawet nie wiem jak mam się wytłumaczyć za to, że tak długo nie było rozdziału. Nie mam nic na swoją obronę. Po prostu Was przepraszam, o ile ktokolwiek jeszcze tu zajrzy.
Nie mówię kiedy następny rozdział, bo i tak pewnie dodam w późniejszym terminie.
Dziękuję @xbelievexx3 za motywację do pisania! <3
A wszystkim innym za ponad 2000 wyświetleń! <3

Mojego twittera znacie, więc wiecie gdzie mnie szukać ;)
Do kolejnego!




2 komentarze:

  1. Nie ma za co kochana <3 Rozdział jak zwykle - CUDNY <3
    @xbelievexx3

    OdpowiedzUsuń
  2. świetny rozdział <3

    OdpowiedzUsuń