sobota, 1 czerwca 2013

ROZDZIAŁ 7

Dzisiaj mija tydzień od kiedy jesteśmy z Justinem razem. Z tej okazji postanowiliśmy pójść do kina, a później gdzieś jeszcze.
- Więc na jaki film idziemy? - zapytał Justin kiedy staliśmy pod kinem.
- Właściwie dla mnie to obojętne, ty wybierz. - uśmiechnęłam się do niego.
- Co powiesz na "Sinister"?
- O czym to? - zapytałam.
- Jakiś horror, ponoć naprawdę dobry. - uśmiechnął się do mnie szeroko. Wiem jak bardzo uwielbia horrory.
- O nie nie nie, nie tym razem! Wybierzmy coś innego, proszę. - zrobiłam oczy na szczeniaczka.
- Właściwie dla mnie to obojętne, ty wybierz. - śmiejąc się powtórzył moje słowa. - To może "Juno"? Nie wiem co to ale..
- O tak, chodźmy! Nina mówiła, że jest świetny.
Film był o młodej dziewczynie, która zaszła w ciążę i mimo trudnej sytuacji w jakiej się znalazła, świetnie sobie poradziła. Od razu stwierdziłam, że ja nie przeżyłabym takiego czegoś. Było wiele śmiesznych wątków, przez które śmialiśmy się z Justinem na całą salę kinową.
- I co, Nina miała rację, nie? - zaśmiałam się kiedy wyszliśmy z kina.
- Nie w moim stylu, ale rzeczywiście dobry.
- Dobrze, że my nie mamy takich problemów. - powiedziałam nie zastanawiając się nad moimi słowami.
- Jestem pewny, że świetnie byśmy sobie poradzili. - uśmiechnął się i mnie przytulił.
- Nie sprawdzajmy tego. - zaśmiałam się lekko na co on przytaknął i pocałował mnie w czoło.

- To gdzie teraz jedziemy? - zapytałam kiedy wsiedliśmy do samochodu.
- Chciałem cię zabrać do restauracji, ale moja mama uparła się, że chce w końcu cię poznać. - przerwał aby zobaczyć moją reakcję. A moje oczy momentalnie się powiększyły.
-Dz.. dzisiaj? - spojrzałam na niego będąc w szoku.
- Tak kochanie, dzisiaj. Obiecała, że przygotuje coś specjalnego. Nie mam pojęcia co to może być, ale na pewno ci posmakuję. Jest naprawdę dobrą kucharką. - zaśmiał się i spojrzał na mnie. Zauważywszy, że wyraz mojej twarzy nie zmienił się od pierwszej informacji, przestał się śmiać. - Coś nie tak skarbie? - powiedział łapiąc moją dłoń.
- Nie, tylko.. ja.. Justina.. - nie mogłam wypowiedzieć żadnego słowa.
- Co takiego? - pogłaskał moją dłoń uspokajająco.
- Justin, co jeśli się jej nie spodobam? To znaczy twojej mamie. - wyrzuciłam w końcu z siebie. Teraz to on był w szoku.
- Żartujesz, prawda? - patrzał na mnie jakbym miała co najmniej milion głów.
- Nie, naprawdę się tego boję. - spuściłam głowę w dół.
- Kochanie, moja mama nie gryzie. - zaśmiał się. - Poza tym, jeszcze cię nie poznała, a już cię uwielbia, naprawdę. Ciągle wypytuje kiedy w końcu cię przyprowadzę.
- A co jeśli mnie pozna i stwierdzi, że nie jestem dla ciebie dobra?
Justin złapał mnie za podbródek i podniósł moją głowę tak, że musiałam na niego spojrzeć.
- Kochanie, nie będzie tak. Pokocha cię tak bardzo jak ja. Bo wiesz, że bardzo cię kocham, prawda? - uśmiechnął się.
- Justin, czy ty właśnie wyznałeś mi miłość? - powiedziałam będą w przeogromnym szoku.
- Tak, właśnie tak. - uśmiechnął się "tym" uśmiechem. - I mogę to powtórzyć jeszcze raz i jeszcze raz i milion razy. - nachylił się w moją stronę i lekko pocałował.
- Też cię kocham. - odpowiedziała kiedy się od siebie odsunęliśmy.
Na Justina twarzy zagościł szeroki uśmiech. Nie żeby coś, ale na mojej też.
- To co, jedziemy? - spojrzał na mnie nie przestając się uśmiechać.
- Mhm.. - odpowiedziałam, a mój stres wrócił.

Kiedy zbliżaliśmy się do domu Justina moje zdenerwowanie wzrosło jeszcze bardziej. Zauważywszy to, chłopak złapał mnie za rękę i trzymał dopóki nie zaparkowaliśmy na podjeździe. Zanim otworzył drzwi do swojego domu wzięłam kilka uspokajających wdechów, co go rozbawiło.
- Mamo, już jesteśmy. - zawołał kiedy weszliśmy do salonu.
- Zaraz do was przyjdę. - usłyszeliśmy.
Justin rozsiadł się wygodnie na kanapie i poklepał miejsce obok siebie, zachęcając abym do niego dołączyła.
- Chyba pierwszy raz widzę cię taką spiętą. Wszystko będzie dobrze, spokojnie. - poczułam jego uśmiech przy moim uchu.
- Łatwo ci mówić. - rzuciłam.
- Sama się przekonasz. - pogłaskał mnie pokrzepiająco po ramieniu.
- Przepraszam, że musieliście na mnie czekać. - usłyszałam ten sam głos co wcześniej i aż odskoczyłam od Justina. - Miło mi cię w końcu poznać, Kate. - uśmiechnęła się, jak przypuszczam, mama Justina.
- Mi też jest bardzo miło, proszę Pani. - wstałam odwzajemniając jej gest.
- O proszę, mów do mnie Pattie. Chodźcie, przygotowałam coś pysznego.
- I co, na razie nie jest tak źle, co? - szepnął mi do ucha Justin kiedy przechodziliśmy do stołu. W zamian za swoją uszczypliwą uwagę, dostał ode mnie z łokcia w brzuch. Lekko, ale dostał.
- Siadajcie, a ja przyniosę jedzenie. - powiedziała do nas Pattie.
- Pomogę Pani! - uśmiechnęłam się do niej.
- Pattie! - uśmiechnęła się - Chodźmy.
- Więc co mam wziąć?-spojrzałam na nią kiedy znajdowałyśmy się w kuchni.
- Możesz zanieść Justinowi talerze i sztućce żeby je rozłożył? Nie lubi tego robić, więc trochę go podrażnimy. -
- Z miłą chęcią. - zaśmiałam się i wyszłam z talerzami.

- Justin, twoja mama prosi, żebyś się tym zajął. - wskazałam na trzymane przeze mnie rzeczy.
- Jak zwykle. Boże. - wziął się za rozkładanie wszystkiego na stole. Zaśmiałam się cicho, jednak nie umknęło to jego uwadze. - Z czego się śmiejesz? - spytał zdezorientowany.
- Ja? Yy.. z niczego? - udawałam głupią, ale na niewiele się to zdało bo za chwilę wybuchnęłam głośnym śmiechem.
- Kochanie, mów! - powiedział zbliżając się do mnie.
Szybkim teatralnym ruchem zamknęłam buzię na kłódkę i wyrzuciłam za siebie klucz. W tym samym momencie Justin złapał mnie w talii i przyciągnął do siebie, przez co nie zdążyłam uciec do kuchni.
- Więc powiesz mi, czy mam użyć tajnej broni? - po raz drugi dzisiaj uśmiechnął się moim uśmiechem.
- Nie wiem o czym mówisz - uśmiechnęłam się. - Puść mnie, muszę iść pomóc twojej mamie!
Justin nie bardzo się tym przejął i zamiast mnie puścić, złapał mnie jeszcze mocniej.
- Ach tak! Dopiero się poznałyście, a już spiskujecie, ta? - zaśmiał się.
- Jakbyśmy w ogóle śmiały! - śmiałam się jednocześnie próbując wyrwać z jego objęć.
- Cieszę się, że się polubiłyście. - cmoknął mnie. - A i nie myśli, że ci odpuszczam. Jeszcze mi powiesz z czego się śmiałaś. - dorzucił puszczając mnie.
- Bierz się za sztućce! - zaśmiałam się uciekając do kuchni. Tym razem mi się udało.

Pomogłam mamie Justina posprzątać po posiłku. Przygotowany przez nią makaron w sosie serowym to od dziś moje ulubione danie. Podziękowaliśmy jej i poszliśmy do pokoju Justina. Kiedy do niego weszliśmy, chłopak przyglądał mi się uważnie.
- O co ci chodzi? - zapytałam zdezorientowana.
- Sprawdzam czy jesteś cała. Wiesz, moja mama jest taka straszna, że myślałem, że nie zostaniesz w jednym kawałku. - próbował powstrzymać się od śmiechu. Nabija się ze mnie? Proszę, proszę.
- Już? Skończyłeś się nabijać? - spojrzałam na niego spod byka. Przecież to normalne, że miałam obawy przed pierwszym spotkaniem z jego rodziną. Co gorsza, jego taty i rodzeństwa nie było, więc to nie koniec stresu.
- Tak kochanie. - podszedł do mnie i objął mnie w pasie.
Udawałam obrażoną, więc nawet na niego nie spojrzałam.
- Kate.. - wyraźnie wydłużył "a". Nie reagowałam.
- Wiem, że udajesz obrażoną, a w głębi duszy, masz ochotę mnie mocno przytulić - szepnął mi do ucha. OK, skąd on to wie? To jego gra, tak.
- Nie, wcale tak nie jest. - ledwo powstrzymywałam śmiech, ale nie dałam po sobie tego poznać.
- Ach, no okej.. - Justin zrobił się smutny, co trochę mnie zaskoczyło. - cóż.. - zaczął i przerzucił mnie sobie przez ramie. - więc wykorzystam tajną broń. - śmiał się głośno.
Nagle rzucił mnie na swoje łóżko i zaczął gilgotać. Wszystko tylko nie gilgotki, mam je na całym ciele!
- Justin, nie! Proszę nie, nie gilgocz mnie! - krzyczałam, ale on nie zwracał na to uwagi i ciągle się śmiał.
- Powiedz, że nie jesteś na mnie zła. - udało mu się wykrztusić kiedy mnie torturował.
- O serio? Na pewno nie! - próbowałam się wydostać z zasięgu jego rąk.
- No to nie.. - zaczął mnie jeszcze bardziej gilgotać.
Tylko z racji tego, że nie wytrzymałabym tego dłużej postanowiłam się poddać.
- Okej, okej! Mówię! - westchnęłam głośno.
- Co takiego? Mówiłaś coś kochanie? - zaśmiał się.
- Tak!
- Możesz powtórzyć, bo jakoś nie słyszałem? - śmiał się przykładając rękę do ucha, na szczęście przestał mnie gilgotać
- Nie jestem na ciebie zła. - wymruczałam przez zęby.
- Słucham? Nadal nie słyszę. - nachylił się nade mną.
- Omg, nie jestem na ciebie zła, debilu! - krzyknęłam mu do ucha.
- No i na to właśnie czekałem. - uśmiechnął się i pocałował mnie w usta.
Po kilku krótkich pocałunkach, Justin poprosił mnie swoim językiem o wejście na co od razu mu pozwoliłam. Z sekundy na sekundę nasz pocałunek się pogłębiał, aż było mi naprawdę gorąco. Nagle poczułam wibracje w swojej kieszeni. Serio? Teraz? Oboje zlekceważyliśmy mój telefon, nie odsuwając się od siebie ani na sekundę. Jednak ktoś nie ustępował i wciąż do mnie wydzwaniał.
- Justin, muszę odebrać. - powiedziałam przerywając nasz boski pocałunek.
Chłopak wyjął mi telefon z kieszeni i postanowił odebrać za mnie.

- Cześć Megan, co tam? - powiedział do telefonu. A więc to ona postanowiła przerwać nam tę piękną chwilę. - Tak, już ci ją daję.
- Megan? - powiedziałam kiedy Justin oddał mi telefon.
- No hej.. yy czemu Justin odebrał twój telefon? - Zapytała lekko zakłopotana.
- Ym... oglądamy film a telefon leżał na półce koło Justina więc go odebrał. - Chyba właśnie okłamałam jedną z moich przyjaciółek. Gdyby mi wcisnęła taki kit, nigdy bym nie uwierzyła, tym bardziej, że nadal ciężko oddychałam po zbliżeniu z Justinem, który aktualnie kontynuował swoje pocałunki na mojej szyi, tak w ogóle.
- Whatever, słuchaj. Dzisiaj piątek, może byśmy się gdzieś wybrali naszą paczką? Nudzi mi się i w sumie można by się rozerwać trochę, co? - zapytała entuzjastycznie.
- Jasne, czemu nie. Zaraz powiem Justinowi.
- Okej, zadzwonię do reszty. Bądźcie u mnie pod domem około 20, okej?
- Okej, do zobaczenia. - powiedziałam na pożegnanie.
- Pa!

- Co tam? - zapytał Justin kiedy skończyłam rozmowę.
- Megan zaproponowała, żebyśmy gdzieś wszyscy wyszli. No i nie masz wyboru, bo już się zgodziłam. - uśmiechnęłam się do niego słodko.
- Hm no wiesz.. nie wiem.. - zaczął.
- Blablabla, szykuj się bo mamy mało czasu a jeszcze musimy skoczyć do mnie. - cmoknęłam go w usta i zepchnęłam. Dopiero teraz zdałam sobie sprawę z tego, że na mnie leżał.

Kiedy jechaliśmy do mnie, zadzwoniłam do mamy, aby powiedzieć, że wychodzę. Na szczęście się zgodziła a na dodatek mam nieokreślony czas, bo wróci z nocnego dyżuru dopiero rano. Czy ona w ogóle odpoczywa? Za dużo na siebie bierze. Postanowiłam, że porozmawiam z nią o tym przy najbliższej okazji.
Justin siedział na moim łóżku podczas gdy ja szukałam w szafie czegoś, co mogłabym na siebie włożyć.
- Nigdzie nie idę. - powiedziałam odwracając się do niego.
- Co? Dlaczego? - spojrzał na mnie zaskoczony.
- Nie mam w co się ubrać. Cholera. - rzuciłam wściekła.
- Kochanie.. mówisz serio? Z tego co widzę, twoja szafa jest pełna ciuchów. - wskazał na stojący za mną mebel.
- Ale nie ma nic, co mogłabym nałożyć.
- Zaraz coś ci wybiorę. - zaśmiał się i stanął obok mnie przed szafą. - O Boże. - powiedział a ja zachichotałam.
- Widzisz.. a nie mówiłam?!
- Weź to. - wyjął czarne rurki i bordową koszulę. W sumie, dobry wybór.
- Dobry jesteś! - szturchnęłam go odbierając od niego rzeczy i idąc w stronę łazienki. - Zaraz wracam.
Gotowa wyszłam i stanęłam koło łóżka na którym teraz leżał Justin.
- Wstawaj, idziemy. - zaśmiałam się widząc jak udaje, że śpi.
- Mmm, nie chce mi się. - powiedział nie otwierając oczu. - Może zostaniemy tutaj? Masz wygodne łóżko. - zaśmiał się a ja mu zawtórowałam.
- Nie marudź tylko wstawaj, jak będziesz grzeczny, to pozwolę zostać ci na noc. - zaśmiałam się.
- Czy ja kiedykolwiek byłem niegrzeczny? - otworzył oczy i poruszał teatralnie brwiami.
- Wiesz, że żartowałam z tą nocą? - uśmiechnęłam się do niego chamsko. - Wstawaj, za trzy minuty mamy być pod domem Megan! - szturchnęłam go.
- Nie moja wina, że tak długo się szykowałaś.
- Wal się, debilu.
- Oo, jaka chętna. - zaśmiał się, a ja aż się zaczerwieniłam, zdziwiona, że tak odebrał moje słowa. - Używasz tego wyzwiska częściej niż mojego imienia. - dodał.
- Jesteś naprawdę głupkiem, wiesz Bieber?- zaśmiałam się
- I za to cię kocham, Justinku. - powiedział udając mój głos. - Też cię kocham, Kate. - uśmiechnął się i cmoknął mnie w usta.
- Z kim ja jestem, ludzie! - powiedziałam zamykając drzwi mojego domu.

_________________________________________________________________________________
Rozdział miał być prezentem na Dzień Dziecka, ale nie wyrobiłam się w czasie 
więc jest prezentem na Dzień Beliebers ;) 
Spełnienia marzeń związanych z Justinem, tak przy okazji! x
Mam nadzieję, że się podobał i obiecuję, że już niedługo rozdziały będą pojawiać się częściej.
 W nadchodzącym tygodniu niestety nie będę miała czasu na pisanie, ale postaram się w sobotę coś dodać.
Z góry przepraszam za zwłokę.

Przy okazji, liczba wyświetleń wciąż rośnie, a komentarzy niewiele :c
a byłabym za nie naprawdę wdzięczna x
twitter - @onewayyx 



1 komentarz: