piątek, 5 lipca 2013

ROZDZIAŁ 9

- Hej mamo. - powiedziałam gdy weszła do kuchni.
- Dzień dobry. - przywitał się Justin z szerokim uśmiechem.
- Cześć dzieciaki - zmęczenie było wymalowane na jej twarzy. - Tak bardzo nie możecie bez siebie wytrzymać, że spotykacie się już o 9, w weekend? - zaśmiała się.
Nie, nie nie. Nie mogę jej okłamać mówiąc, że Justin dopiero tu przyszedł. Ona jest moją matką, traktuję ją jak przyjaciółkę. Od razu pozna, że kłamię. Z resztą, nic nie robiliśmy, tak? No właśnie!
- Właściwie to.. - zaczęłam, ale bałam się powiedzieć więcej. - Właściwie to Justin u nas spał. - powiedziałam jak najszybciej.
Jej oczy otworzyły się szerzej a usta przybrały kształt liter "O". To teraz się zacznie, pomyślałam.
- Czy wy..?  No wiecie, czy wy..? - popatrzyła na nas znacząco.
- O mój Boże, mamo! Oczywiście, że nie! - teraz to ja byłam w szoku.
- Uff, to dobrze. Wiecie, jeszcze macie czas na takie rzeczy.
Spojrzeliśmy na siebie z Justinem i zaczęliśmy chichotać, po czym naprawdę głośno śmiać. Chwilę później dołączyła do nas również mama.
- A więc co takiego było powodem, dla którego Justin u nas zagościł? - ni stąd ni zowąd zapytała moja rodzicielka.
Okej, przyznam, że tego nie przemyślałam. Przecież nie powiem jej, że schlał się jak głupi i nie mogłam go takiego odstawić do domu. Co innego mogę wymyślić?
- Byliśmy na imprezie. Megan trochę źle się poczuła, więc mój przyjaciel, John, odwiózł ją do domu samochodem.. - Jezu, on chyba nie chce powiedzieć prawdy?!
- Tak! Było późno i ciemno kiedy chciałam wracać, więc Justin zaproponował mi, że mnie odprowadzi do domu.. - pójdę za to do piekła! - Jak już mówiłam, było późno, więc pozwoliłam mu zostać u nas, żeby nie musiał iść taki kawał do siebie. - Mama uśmiechnęła się, chyba uwierzyła.
- To miło z twojej strony. Mam nadzieję, że powiadomiłeś swoich rodziców? - zwróciła się do chłopaka.
- Tak, oczywiście. - skłamał Justin. Przynajmniej w piekle nie będę sama.

O mój Boże! Całkiem zapomniałam o Ninie! Miałam dać jej znak, jak tylko wejdę do domu! Ona mnie zabije! - To wy tu sobie pogadajcie, a ja skoczę na chwilę do pokoju. Zaraz wracam i wtedy zrobimy tosty. - uśmiechnęłam się do nich.
Wbiegłam do swojego pokoju i szybko złapałam mój telefon. 5 połączeń? Nie jest tak źle, ale i tak najprawdopodobniej jestem martwa.
- Kate? -odezwała się dziewczyna po drugiej stronie. Była zła, bardzo.
- Nina, hej! Przepraszam, że wczoraj nie zadzwoniłam.. - Nina nie wytrzymała i przerwała mi.
- Gdzie ty do cholery miałaś telefon?! Jaja sobie robisz? Prawie zeszłam przez ciebie na zawał! Nienawidzę cię, Kate!
- Ej, przepraszam! Ze zmęczenia całkiem zapomniałam. Wróciliśmy do domu i od razu zasnęliśmy, ja.. - znów mi przerwała.
- Czekaj, co?! Justin spał u ciebie?
- Emm.. w sumie to tak. - odpowiedziałam skrępowana.
- W twoim łóżku?! - dopytywała moja przyjaciółka.
- Też..
- O jasna cholera! Okej, już wszystko rozumiem i jestem w stanie ci wybaczyć, że nie zadzwoniłaś. Ale wszystko musisz mi opowiedzieć. - zachichotała do telefonu.
- Nina, my nie.. - kolejny raz mi przerywa!
- Och, jasne, że nie! - zaśmiała się nie dowierzając.
- Jesteś głupia! Muszę iść zrobić śniadanie! Pa!
- Bajos. - zaśmiała się po raz setny w ciągu naszej krótkiej rozmowy.

Kiedy wróciłam do kuchni, po całym pomieszczeniu roznosił się uwielbiany przeze mnie zapach tostów.
- Mistrz kuchni, Bieber, serwuje śniadanie! - zaśmiał się Justin wyciągając tosty.
- Jesteś pewny, że mogę to zjeść? - przedrzeźniałam się z nim na co zrobił minę smutnego szczeniaczka.
- Twojej mamie smakowały. - rozpromienił się nagle.
- A właśnie, gdzie ona jest? - zapytałam zauważając jej nieobecność.
- Była bardzo zmęczona, więc poszła się zdrzemnąć. Powiedziała, że masz nie przychodzić nawet, jak bardzo będziesz czegoś potrzebować. - zaśmiał się.
- Jak zawsze miła! - zaśmiałam się.
- Zabieraj się za jedzenie bo mamy plany na dziś. - cmoknął mnie w policzek chłopak.
- Jakie plany? I dlaczego ty nie jesz? - zapytałam zaczynając tosta. Pysznego tosta, tak by the way.
- Ja już zjadłem. - uśmiechnął się. - A co do planów, musimy iść do Johna po mój samochód, później pojedziemy do mnie żebym mógł się przebrać, a na koniec musimy iść na zakupy.
- Zakupy? Jakie zakupy? - Co ten mój chłopak znowu wymyślił?
- Niedługo święta, a ja nie mam prezentu dla mamy, więc chciałbym żebyś pomogła mi coś dla niej kupić. - uśmiechnął się szeroko. - Co ty na to?
- Och, z miłą chęcią. Przy okazji kupię coś dla swojej. - uśmiechnęłam się odkładając talerz do zmywarki. - Było pyszne! - cmoknęłam Justina w policzek wychodząc z kuchni.

Weszliśmy z Justinem do największego Centrum Handlowego w naszym mieście.
- Więc, co chciałbyś kupić swojej mamie? - zapytałam.
- Sam nie wiem.. Myślałem o jakiejś biżuterii, może łańcuszek. - uśmiechnął się nieco zakłopotany.
- Świetny pomysł. - odwzajemniłam jego uśmiech i mocniej ścisnęłam jego rękę.
Poszliśmy do pierwszego sklepu jubilerskiego jaki zauważyliśmy na swojej drodze, ale chwilę później go opuściliśmy, bo kosmiczne ceny uderzyły w nas z niespotykaną siłą.
- Chodźmy tutaj! - pociągnęłam Justina ku wejściu do innego jubilera.
Na szczęście tutaj ceny były unormowane, więc mogliśmy się rozejrzeć za czymś ciekawym.
- A co myślisz o tym? - w tym samym momencie wskazaliśmy na łańcuszki z literkami.
- Tak, to będzie świetny prezent. - zaśmiałam się z nas. - Może też kupię takie cudo mojej mamie. - uśmiechnęłam się do siebie.
W ostateczności wyszliśmy z Centrum z naszyjnikami z naszymi inicjałami jako prezenty dla mam. Do tego Justin kupił swojej siostrze, Jazzy, piękną lalkę, a bratu, Jaxonowi, samochód. Oczywiście z tego drugiego prezentu cieszył się najbardziej. Głodni i zmęczeni zaszliśmy do małej restauracji typu McDonald's i zjedliśmy obiad.
- Jakie macie plany na święta? - nagle zapytał Justin.
- Moja mama jest ciągle w pracy, więc wątpię, żeby wiedziała, że takowe się zbliżają. Pewnie przypomni sobie dzień przed Wigilią i spędzimy ją jak zawsze same zajadając się potrawami przed telewizorem. - powiedziałam lekko się uśmiechając żeby nie zdradzić swojego smutku z powodu tego jak wyglądają nasze święta.
- Mam pewną propozycję dla was obu. - zaczął chłopak i bardzo mnie zaciekawił. - Co roku jeździmy na Święta do babci, do Kanady. Dom jest pełen rodziny i znajomych. Może chciałybyście pojechać z nami? - uśmiechnął się łapiąc moją rękę.
- Nie Justin, no co ty. Ten czas powinno spędzać się z rodziną, to byłoby niegrzeczne wpraszać się do kogoś. Poza tym, nasze mamy się na to nie zgodzą.
- Moja na pewno się ucieszy, a babcia będzie w siódmym niebie mogąc przywitać jeszcze więcej gości. Moglibyśmy spędzić Święta razem, a nawet zostać w Kanadzie do Nowego Roku. Wystarczy tylko zapytać twoja mamę, jeśli oczywiście chcesz.
- Dobrze, porozmawiam z nią o tym. - uśmiechnęłam się do niego.
- Cieszę się. - odwzajemnił mój uśmiech. - A teraz chodź. Jest już późno i możliwe, że twoja mama się o ciebie martwi.
Święta w większym gronie były moim marzeniem od kiedy pamiętam, a teraz jeszcze byłyby spędzone z Justinem. To byłoby naprawdę świetne i mama może w końcu by odpoczęła. Muszę z nią o tym jak najszybciej porozmawiać.

_________________________________________________________________________________
Rozdział nie jest spełnieniem moich oczekiwać, może dlatego, że jest 2 w nocy, nie wiem. W każdym razie przepraszam za tę papkę, którą Wam dałam do czytania. Błędy poprawię jutro, bo już zasypiam. Mam już pomysł na następny rozdział, wiec powinno być lepiej, przynajmniej mam taką nadzieję.
Straaasznie szybko rośnie liczba wyświetleń, co mnie bardzo podbudowuję :) 
A i dziękuję za przemiłe komentarze na twitterze <3
 Tutaj też możecie je pisać tak by the way! :D

Może taka zasada:
czytasz - komentujesz 
okej? Byłoby fajnie :)

1 komentarz: