sobota, 27 kwietnia 2013

ROZDZIAŁ 2

Szliśmy w zupełnej ciszy. Chyba oboje sobie to inaczej wyobrażaliśmy.
- Dziękuję za pomoc. - niespodziewanie usłyszałam swój głos. To znak, że zaczął się bezsensowny potok słów.
- Nie ma za co. - uśmiechnął się Justin.
- Jest, właśnie powinieneś bawić się na imprezie, a nie odprowadzać jakąś dziewczynę na drugi koniec miasta.
- Skoro tu jestem, to znaczy, że tego chciałem - uśmiechnął się. - naprawdę cała przyjemność po mojej stronie.
Zarumieniłam się po raz setny tego wieczoru. Nie wiedząc co powiedzieć, po prostu zamilkłam.
- Poza tym, nie lubię tego typu imprez. - dodał Justin chyba wyczuwając moje zakłopotanie.
- Więc co cię skłoniło do przyjścia na tą?
- Koledzy chcieli przyjść więc się zabrałem.. i.. - przerwał.
- I...? - spojrzałam na niego zaciekawiona.
- Ciekawska z ciebie bestia! - zaśmiał się.
- Uznam to za komplement! - również zaczęłam się śmiać.
Znów zapadła cisza, pomyślałam, że chyba się nie dowiem co chciał powiedzieć, aż ponownie usłyszałam jego lekki śmiech.
- Widzę, że humorek dopisuje! - szturchnęłam go.
- Nie zaprzeczę. - wytknął mi.
- Byłoby miło gdybyś powiedział z czego się śmiejesz. W innym razie, będę myślała, że ze mnie. - powiedziałam udając złość.
- Bo z ciebie. Z nas. - powiedział. Spojrzałam na niego pytająco - Właśnie jesteśmy w parku, w którym pierwszy raz się spotkaliśmy.. o ile pamiętasz. - dodał jakby zawstydzony tym, że pamięta takie szczegóły.
BYŁAM W SZOKU, PAMIĘTAŁ..
- Jasne, że pamiętam! - uśmiechnęłam się do niego.
- Jest ci zimno? - zapytał zmieszany chcąc zmienić temat.
- Nie, jest okej.
- Jest chłodno, a ty masz gołe ramiona. Od samego patrzenia na ciebie robi się zimno. - zaśmiał się ściągając swoją bejsbolówkę i nakładając mi ją na ramiona.
- Naprawdę nie trzeba było, ale dziękuję za miły gest.
Nawet nie spostrzegłam, że przestaliśmy iść i stoimy twarzą w twarz. Zdezorientowana przygryzłam wargę, w tym samym momencie Justin uniósł swoją dłoń i szybko opuścił. Czy on właśnie chciał..? Nie, to niemożliwe, na pewno źle odczytałam jego gest.
Resztę drogi przeszliśmy w ciszy.
- Tutaj mieszkam - wskazałam na dom. - jeszcze raz bardzo dziękuję za wszystko.. za odprowadzenie, za towarzystwo, bejsbolówkę.. - uśmiechnęłam się ściągając nakrycie.
- A ja po raz kolejny mówię, że cała przyjemność po mojej stronie - zaśmiał się - i.. ymm.. zatrzyma ją.. - wskazał na nakrycie. - dzięki niej będę miał pretekst do kolejnego spotkania - dodał przeczesując włosy.
Moje policzki dosłownie płonęły, a jedyne co zdołałam z siebie wyrzucić to "okej".
- Leć już, bo rodzice będą się martwić. - popatrzał w stronę domu.
- A tak, racja. - całkiem straciłam poczucie czasu! - więc.. do zobaczenia?
- Oby jak najszybciej! - uśmiechnął się tym swoim uśmiechem, który miałam możliwość widzieć kilka dni temu w parku.
Kierując się w stronę domu, poczułam szarpnięcie za rękę.
- Em.. Kate.. - zaczął Justin - przeznaczenie to dziwna sprawa, więc wolę nie ryzykować, że nie pozwoli nam się ponownie spotkać.. - mówił a ja stałam jak wryta wpatrując się w jego przepełnione szczerością brązowe oczy. - ech, to bez sensu. Po prostu.. dasz mi swój numer? - wyrzucił z siebie w końcu.
- Jasne! - prawie pisnęłam! - to znaczy.. tak, chętnie. - dodałam bardziej opanowanym głosem. Podał mi swojego htc, żebym zapisała numer. Kiedy to zrobiłam pożegnaliśmy się ponownie i weszłam do domu.
Idąc do pokoju ciągle miałam przed oczami jego twarz, uśmiech i brązowe oczy.
Wykąpana położyłam się do łóżka i napisałam do dziewczyn, że jestem już w domu. Jako odpowiedz dostałam "SPOTKANIE. JUTRO. OBOWIĄZKOWO. DOBRANOC. X". Zaśmiałam się pod nosem i odłożyłam telefon, który chwile później znów zawibrował. "Dobranoc, śpij słodko. Justin ;)". Serce podskoczyło mi do gardła, a w brzuchu zatańczyły motylki. "Dziękuję, za miły wieczór, dobranoc ;)" odpisałam. "Czy nie wspominałem już, że nie ma za co? Jestem pewien, że jutro przyjaciółki będę cię męczyły, więc musisz być wypoczęta. Śpij już ;)" Wcześniejszy taniec motyli był baletem w porównaniu do tego, który teraz miał miejsce w moim brzuchu. Z uśmiechem na ustach poszłam spać.

Ostatni dzień wolności - pomyślałam zwlekając się z łóżka. Muszę go dobrze wykorzystać, choć moje przyjaciółki pewnie już wszystko zaplanowały - przypomniałam sobie wczorajszego sms'a jednej z nich.
Z rozmyśleń wyrwał mnie dźwięk dzwoniącego telefonu. Na wyświetlaczu pokazało się zdjęcie Niny - o wilku mowa.
- Kate? Wstałaś już? O której się widzimy?! Musimy pogadać!! - wrzeszczała z drugiej strony.
- Nina, tylko spokojnie, dopiero wstałam. Ogarnę się i możemy się spotkać. Może w parku, tam gdzie zawsze? - zapytałam lekko rozbawiona.
- Jasne! Tylko się pośpiesz, znasz mnie, nie lubię długo czekać! Zadzwonię do Megan i wszystko jej przekażę, pa! - piszczała podekscytowana.
Co mam im powiedzieć? Że Justin jest mega super chłopakiem? Że chyba chciał mnie pocałować - o nie, nie mogę im tego powiedzieć! Że dał mi swoją bejsbolówkę? A o tym, ze ja dałam mu swój numer? Jeszcze nigdy tak się nie stresowałam przed spotkaniem z przyjaciółkami.
Ogarnięta wyszłam z łazienki, już miałam zejść na dół aby coś zjeść, gdy moją uwagę przykuła owa bejsbolówka. Dzięki niej będę miał pretekst do kolejnego spotkania - przypomniały mi się słowa Justina. Znów się spotkamy..
- Jak tam, udana impreza? - zapytała mama kiedy weszłam do kuchni.
- Tak, było całkiem fajnie.
- Cieszę się, że się dobrze bawiłaś. - uśmiechnęła się. - Za pół godziny idę do pracy i wrócę raczej późno. Pewnie chcesz wykorzystać ostatni dzień wakacji jak najlepiej, ale pamiętaj żebyś przygotowała się na jutro.
- Nie mam szczególnych planów, chcę tylko wyjść do parku z dziewczynami.
- Dobrze - odpowiedziała - tylko nie zapomnij wyprasować ciuchów. Zaczynasz liceum, więc chyba nie muszę się martwić, że pójdziesz w wymemłanej bluzce? - zaśmiała się.
- Chyba sobie poradzę - również zaczęłam się śmiać.


Zabierając klucze i telefon wyszłam do parku. Dziewczyny już tam na mnie czekały.
- Hej! - powiedziałam przytulając każdą z osobna.
- No w końcu Kate! Ile można czekać?! Siadaj i opowiadaj wszystko ze szczegółami! - powiedziała prawie że podskakując Megan.
- Właściwie nie mam czego opowiadać.. - zaczęłam nie wiedząc co powiedzieć.
- Jak to nie?! - wyrzuciła ręce w górę Nina - Mega przystojny koleś odprowadził cię do domu, a ty twierdzisz, że nie masz czego opowiadać?!
- Pocałował cię?! Dał ci swój numer?! Jeny, mów dziewczyno! - wtrąciła Megan.
- Oszalałaś? Dopiero się poznaliśmy. Odpowiedź brzmi "nie, nie pocałował mnie".. choć było blisko.. - dodałam i już tego żałowałam!
- Jak to było blisko? - wytrzeszczyła oczy Nina.
- Po prostu było - wytknęłam język w jej stronę.
- Kiedy znów się widzicie? - zapytały prawie w tym samym czasie
- Emm, nie wiem.. nie wiem, dałam mu swój numer więc to od niego zależy czy się spotkamy. A jak wam minęła reszta wieczoru? - zapytałam próbując zmienić temat. Bingo, dziewczyny zaczęły opowiadać o sobie.
Z ich relacji zrozumiałam tylko tyle, że obie poznały chłopaków, Nina jednak nie liczy na nic więcej, bo chłopak jest zbyt odważny, natomiast Megan jest zachwycona swoim nowym kolegą i jeszcze nie wie jak ale ma zamiar się z nim ponownie spotkać.
Kiedy tak siedziałyśmy i rozmawiałyśmy, wciąż myślałam o wczorajszym wieczorze. O tym co stało się właśnie w tym parku. Dziewczyny poszły odbijać piłkę z jakimś dzieckiem, które przyszło z babcią do parku, a ja obróciłam się na brzuch i obserwowałam ich wygłupy.
- Znów się spotykamy - usłyszałam znajomy głos. Wiedziałam do kogo należał, odwróciłam głowę aby spojrzeć na Justina.
- Hej - uśmiechnęłam się.
- Mogę się przysiąść? - zapytał.
- Jasne, siadaj. - zachęciłam go gestem. - Co tutaj robisz?
- Umówiłem się tu z chłopakami, ale jeszcze ich nie ma. Zauważyłem twoje przyjaciółki, więc pomyślałem, że też tu jesteś no i miałem rację. - uśmiechnął się.
- Tak, właśnie przeprowadzono ze mną wywiad. - spojrzałam znacząco w stronę przyjaciółek. Oboje wybuchnęliśmy śmiechem.
- Było aż tak ciężko? - zapytał nie przestając się śmiać.
- Nie byłoby tak źle, gdyby pozwoliły dojść mi do głosu. - odpowiedziałam
- Chyba jesteśmy obserwowani - kiwnął w stronę dziewczyn, które skończyły zabawę i kierowały się w naszą stronę.
- No to teraz się zacznie! - bąknęłam udając zasmuconą. Znów się zaśmialiśmy - Powodzenia Justin!
Spojrzał na mnie pytającym wzrokiem, ale ja nie odpowiedziałam, pozwoliłam przyjaciółką na ich przedstawienie.
- Hej, jesteśmy przyjaciółkami Kate. To jest Nina, a ja Megan. - zaczęła jedna z nich.
- Cześć, jestem Justin, miło mi - uśmiechnął się. Wiedziałam co czuły w tym momencie, kiedy zobaczyłam jak się czerwienią.
- Kate nie chciała nam za dużo o tobie powiedzieć - spojrzała na mnie piorunującym wzrokiem Nina. - Więc może ty coś powiesz? Jesteśmy bardzo ciekawe z kim pozwoliłyśmy odejść naszej przyjaciółce - zaśmiała się.
- Chętnie, ale właśnie idą moi koledzy, więc raczej musimy przełożyć tę rozmowę na kiedy indziej. - wskazał na chłopaków zmierzających w naszym kierunku.
- O mój Boże!! To on! - pisnęła Megan. - To ten chłopak o którym ci opowiadałam! Wiedziałam, że to jest przeznaczenie! Że znów się spotkamy! - zaczął się monolog podekscytowanej Megen.
Zaśmialiśmy się wszyscy, kiedy koledzy Justina do nas doszli. Dowiedziałam się, że obiekt westchnień przyjaciółki ma na imię John, a drugi chłopak to Dennis.
- Niestety musimy się zbierać, mamy małą sprawę do załatwienia.. - zaczął John. - ale co wy na to, żeby spotkać się później? Możemy sobie zrobić jakiegoś grilla, tak na pożegnanie wakacji? Piszecie się na to?
- Jasne, że tak! - odpowiedziała szybko Megan.
- Więc jesteśmy umówieni? - spojrzał na mnie Justin.
- Na to wygląda. - zaśmiałam się.
- Napiszę ci sms gdzie i o której - uśmiechnął się
- Do zobaczenia później - powiedziałyśmy kiedy ruszyli w swoją stronę.
- To musi być przeznaczenie dziewczyny! - Megan nadal przeżywała swoje spotkanie z Johnem

_________________________________________________________________________________
Mam nadzieję, że tym razem również się podobało!
Czekam na wasze opinie i uwagi ;) 

mój tt - @onewayyx
model telefonu i kilka istotnych zdań zaproponowała - @titiritkum - na pewno ucieszy się z kilku followersów, ponieważ dopiero co założyła tt ;) 

2 komentarze: